"Niemcy upadają". Niemiecki biznesmen załamany stanem gospodarki
Błędna polityka klimatyczna, socjalistyczne podejście do obywatela, rezygnacja z modelu ciężkiej pracy na rzecz "dobrobytu bez wysiłku" oraz brak inwestycji w cyfryzację – to najpoważniejsze zarzuty pod adresem niemieckich władz, które formułuje na łamach "Die Welt" Wolfgang Rietzle.
"Niemcy upadają i to nie dopiero od czasu pandemii koronawirusa czy wojny w Ukrainie" – stwierdził Wolfgang Reitzle. Przedsiębiorca i menadżer nawiązał w ten sposób do coraz słabszych wskaźników wydajności i rosnących jednocześnie kosztów pracy. "Niemcy nie należą już do pierwszej dziesiątki krajów w Europie pod względem produktu krajowego brutto na mieszkańca. Wypadliśmy z listy 20 najbardziej konkurencyjnych krajów świata" – stwierdził 74-letni Reitzle, będący członkiem rad nadzorczych różnych firm, w tym Axel Springer SE, czyli wydawcy największych niemieckich dzienników – "Bild" i "Die Welt".
Reitzle nie oszczędził słów krytyki pod adresem poprzedniej szefowej rządu twierdząc, że "nawet dla tak silnego kraju jak Niemcy 16 lat kanclerstwa Angeli Merkel to było za wiele". "W erze Merkel nie przeprowadzono ani jednej reformy strukturalnej, która uczyniłaby kraj bardziej wydajnym, a dwie fundamentalne decyzje miały trwały wpływ na Niemcy – transformacja energetyczna i otwarcie granic dla niekontrolowanej migracji. Merkel, zamiast realizować strategiczny plan działania, reagowała na daną sytuację" – zarzuca.
Przedsiębiorca krytykuje fakt, że "od prawie 20 lat nie inwestowano w przyszłość kraju i infrastrukturę, rozbudowywano natomiast państwo opiekuńcze. W urzędach panuje biurokracja, obsługa obywateli jest słaba, Niemcy pozostają w tyle w sprawach cyfryzacji".
Krótsza praca i więcej "ekologii"
"Wiele rzeczy, za które kiedyś podziwiano Niemcy, już nie funkcjonuje" – pisze autor. Wskazuje, że w dobie powszechnego dobrobytu nastąpiło załamanie modelu pracy, czego skutkiem jest nowy model, którego sedno można określić jako "dobrobyt bez wysiłku i niewysilanie się". Podkreślił, że jeśli tak dalej pozostanie, państwo będzie musiało coraz bardziej gwarantować osobiste ryzyko życiowe kosztem wspierania gospodarki rynkowej. Jako przykład Reitzle wymienia debatę w Niemczech na temat czterodniowego tygodnia pracy, podczas gdy Niemcy i mają już jeden z najkrótszych czasów pracy – 1349 godzin rocznie.
W ocenie menadżera, błędem jest też polityka energetyczna Berlina. "W tak krytycznej fazie (...) politycy powinni bić na alarm. Nie robią tego jednak, bo od dłuższego czasu skupiają się na kwestiach klimatu" – zaznaczył Wolfgang Reitzle i dodał, że "żaden inny kraj na świecie nie ma głupszej polityki klimatycznej od Niemiec". Autor jako poważne błędy wskazuje m.in. wyłączenie elektrowni atomowych.